Ogólnopolski plener fotograficzny w Niemczynie
Fotoreportaż z imprez kulturowych

Ogólnopolski plener fotograficzny

Raz w roku w okresie letnim klub fotograficzny ,, Pryzmat” działający w Domu Kultury w Czarnej Białostockiej organizuje Ogólnopolski plener fotograficzny w Niemczynie.

Wydarzenie to zrzesza fotografów z całej Polski na kilkudniowe obcowanie z fotografią w pięknej i malowniczej podlaskiej wsi.

Wiek nie gra roli, jak również to czy stawiasz pierwsze kroki w fotografii, czy też przebiegłeś w niej kilkaset kilometrów. Ludzi przyjeżdżających na plener łączy jedna cecha- zamiłowanie do fotografii.

Podlaska wieś, kalosze i aparat pod pachą

Uczestnicy przyjeżdżający na Ogólnopolski plener fotograficzny zjechali z różnych zakątków Polski. Ostrołęka, Białystok, Lublin zawitali w niemczańskich drzwiach Centrum Rękodzieła Ludowego. Ze względu na deszczową pogodę popołudnie pierwszego dnia spędziliśmy w ośrodku. Czekając na poprawę pogody każdy z uczestników mógł zaprezentować swoje zdjęcia i opowiedzieć o swojej przygodzie z fotografią. Tego samego dnia wczesnym wieczorem ubraliśmy kalosze, kurtki i zaopatrzeni w sprzęt fotograficzny wyszliśmy na spacer po wiosce. Drewniane płoty, rustykalny styl domów i podwórzy, las, łąki i pola to serce tego wyjątkowego miejsca. Wieś położona jest w sercu Puszczy Knyszyńskiej i zamieszkała przez starszą społeczność. Mili ludzi, którzy zawsze witają nas ciepłym uśmiechem i życzą udanych zdjęć.

Tegoroczny Ogólnopolski plener fotograficzny w Niemczynie zapowiadał wiele możliwości uczestnikom poprzez warsztaty, wyjazdy i sesje zdjęciowe.

Na świt wstaje się w nocy

Wschód słońca w lipcu zaczyna się około czwartej rano, wyjechać z domu trzeba było o godzinie trzeciej ze względu na uchwycenie niebieskiej godziny. Dla niektórych ta godzina mieści się w ramach pory nocnej, a nie poranka. I gdy przyszło zakładać aparat na ramię o trzeciej nad ranem, gdy zmierzch schodził ze sklepienia kilka osób pozostało w ciepłych łóżkach. Reszta z zaspanym okiem ruszyła na Oleszkowo. 

Idąc wąską drogą po mokrej trawie między polami, złoty księżyc zniżał się ku horyzontowi a mgła ścieliła się ponad ziemią cienkimi pasami. Do wschodu słońca było jeszcze sporo czasu i uczestnicy rozpierzchli się w różnych kierunkach, by znaleźć ten wyjątkowy kadr. Po zeszło dniowych deszczach jedno z pól zalała woda, na którego to granicy w szpalerze rosły brzozy. Założyłam aparat na statyw, zarzuciłam go na ramię i weszłam w pole. Jedno wiem na pewno, że muszę kupić wyższe kalosze. Choć nie było tragicznie to jednak, aby czuć się pewnie przydałoby się lepsze obuwie. Zaszłam na środek pola, postawiłam aparat, wybrałam satysfakcjonujące mnie ustawienie i zaczęłam robić zdjęcia. Jestem osobą, która ludzi chadzać swoją drogą i zawsze jest tak, że odłączam się od grupy. Szukam tego co mnie zaciekawi, zachwyci gdzie będę mogła tą wyjątkową chwilę przeżyć sama.

Wschód słońca był piękny. Po tym, jak słońce wyłoniło zza drzewa i na różowo podświetlało chmury a mgłę na złoto wszyscy znaleźliśmy się w magicznej krainie Podlasia. Spędziliśmy tak kilka chwil a następnie jedna część grupy pojechała autem na początek wioski Oleszkowo a druga wróciła do ośrodka. Było przed szóstą i zaczynały tworzyć się prześwity. Po tym, jak wysiadłam z auta poszłam jeszcze na okoliczne łąki. Znalazłam tam kilka motyli, pająków w rosie oraz prześwity. Na zdjęciach spędziłam jeszcze około godziny. Po powrocie do domu nie poszłam spać jak wszyscy, ale zrobiłam herbatę, usiadłam za stołem i w ciszy poranka przeglądałam zdjęcia.

Podlasie zachodem obleczone

Na pierwszy zachód pojechaliśmy na tzw. ,, Górę zachodów”. Miejsce to nie jest górą, ale pagórkiem. Mimo tego rozciąga się z niego piękny widok na zachód słońca. Choć fotografia zachodów nie jest moją ulubioną to tego roku jestem zadowolona z moich zdjęć. Z pewnością nigdy nie fotografuje typowego zachodu słońca a bardziej naturę nim podświetlaną. W tym wypadku pole kukurydzy, piaskową drogę między polami, jak i ambonę pod lasem. Na drugi zachód słońca pojechaliśmy do miejscowości Straż, w której okolicy zlokalizowana jest rzeka Sokołda. Zajechaliśmy na miejsce ok. dwóch godziny przed zachodem. Mieliśmy sporo czasu na obejście dość sporego terenu.

Jadąc autem zauważyłam bardzo fajne miejsce i za wszelką cenę chciałam tam dotrzeć. Po dotarciu na miejscu byłam zachwycona. Niebo powoli ciemniało i zachodzące słońce oświetlało chmury, żółte bele stały w wodzie na polu. Widok niesamowity. Z tego wszystkiego nawet statyw mi się praktycznie rozpadł, ale dałam rady zrobić zdjęcia i nie utopić aparatu. Spędziłam tam dobrą godzinę w pewnym czasie zaczęłam się martwić czy moja grupa jeszcze robi zdjęcia, czy już pojechali i zostałam sama. Po wykonaniu mojego najlepszego na plenerze zdjęcia. Zawinęłam się z tego miejsca i szybkim krokiem dołączyłam do grupy, która jeszcze robiła zdjęcia.

Papier solny, sesja z modelem i szlak rękodzieła ludowego

Co roku w czasie trwania pleneru organizowane są warsztaty z technik fotografii prowadzone przez Adama Woronieckiego. Specjalistę w tej dziedzinie. Ogólnopolski plener fotograficzny w Niemczynie zagwarantował uczestnikom warsztaty z papieru solnego. Pierwszego dnia przez grupę fotografów przygotowany został papier, a następnego dnia po śniadaniu zaczęliśmy go naświetlać. Grupa w szczegółach mogła zapoznać się z tą wyjątkową techniką fotografii i zrobić własną odbitkę.

Na terenie Centrum Rękodzieła Ludowego zorganizowałam sesję zdjęciową. Na zdjęcia przyjechał Łukasz Brzeski. Model z Białegostoku, który przez swoje doświadczenie i super charakter zagwarantował wszystkim niezapomnianą sesję zdjęciową. Uczestnicy, którzy na co dzień nie wykonują portretów mogli spróbować swoich umiejętności w fotografowaniu ludzi. Sesja dla Łukasza trawa całe popołudnie, wszyscy bez przerwy robili zdjęcia a Łukasz nawet na moment nie zażądał przerwy.

Więcej zdjęć Łukasza będzie w oddzielnym tekście za tydzień.

Tradycją jest, że na plenerze fotograficznym w Niemczynie organizowany jest objazd szlakiem rękodzieła ludowego. Całą grupą zajeżdżamy wtedy do: kowala Mieczysława Hulewicza, który to swoją kuźnię ma w Czarnej Wsi Kościelnej, łyżkarza Mieczysława Baranowskiego mającego pracownie w Zamczysku oraz do garncarza Pawła Piechockiego z Czarnej Wsi Kościelnej.

Na każdym plenerze jest parę nowych osób, dla których warto pokazać kulturę ludową i zanikające już rzemiosło, a i starzy bywalcy z wielką ochotą odwiedzają pracownie naszych niesamowitych rzemieślników.

Może Ci się spodobać

Komentarze

    Zostaw komentarz