Chrzest Święty

Chrzest święty Neli


Ile bym chrztów nie zrobiła to za każdym razem, jadąc na reportaż, ogarnia mnie stres. Zawsze staram się, by zdjęcia wyszły najlepiej jak to możliwe. Czasem jednak dzieją się sytuacje niezależne ode mnie, gdy zdjęcie wychodzi źle lub w ogóle go nie ma. Chrzest święty Neli jednak nie jest z tej kategorii nieudanych wręcz przeciwnie cały reportaż fotograficzny wyszedł rewelacyjnie. Głównie w zdjęciach chodzi o ludzi, a rodzina Neli jest niesamowita.

Panorama na miasto

Niedziela- wrześniowy poranek. Poprzedniego dnia padał deszcz i błękitne nieba zasłonięte jest grubą warstwą ciemnych chmur. Brzydkie światło, brzydka pogoda a mnie ogarnia stres. Bo jak w takim świetle wyjdą zdjęcia. Kocham naturalne światło, choć jest ciężkie do współpracy to nic mi go nie zastąpi. Jadąc do Białegostoku na fotografowanie chrztu świętego wiatr rozwiewał chmury a słońce w końcu po kilku deszczowych dniach nieśpiesznie wyjrzało zza szarych kłębów. Wiedziałam, że będzie dobrze. Rodzina mieszka w bloku na siódmym piętrze. Budynek jest stary a ja nie ufam windom w takich blokach, więc idę pieszo na górę. Zmachana przystaję przy ostatnim oknie, by choć trochę uspokoić oddech. Patrzę na zewnątrz a tam rozciąga się piękna panorama miasta. Co by się nie działo muszę zrobić fantastyczne zdjęcia.

W domu poznaje się z rodzicami — Sylwią i Adamem ich jedną córką — Polą oraz drugą – Nelą. W mieszkaniu jest jeszcze przyjaciółka Sylwii, Kasia wraz z mężem i dziećmi Tosią i Grzesiem. Dzieci są nieśmiałe, chowają się za rodzicami. Witam się z każdym z osobna z uśmiechem.
Na początku wykonuję kilka zdjęć ubranka Neli. Świeca niestety była w tym czasie 40 km za Białymstokiem. Po kilku minutach i zabawy z dwoma kotami mama Neli i jej siostra zaczynają ubierać Nelę. Dziewczynka leży spokojnie puki nie zacznie się jej ubiegać bo wtedy zanosi się płaczem. Sylwia bierze ją na ręce i ubierają dziecko praktycznie w powietrzu.

Kilka zdjęć rodzinnych wykonujemy, gdy wszyscy są pięknie ubrani. Dzieci ciekawe jak wyszły zdjęcia praktycznie wieszają mi się na szyję by je zobaczyć. Pokazuje im jak fantastycznie wyglądają na fotografiach. Po tym jak zaskarbiłam ich życzliwość proszę ich o kilka rzeczy a one z wielką ochotą je wykonują. Pewnie za to chcą zobaczyć inne zdjęcia. Cwaniaki.

Uroczystość chrztu świętego w Kościele

Chrzest święty Neli ma miejsce w kościele św. Kazimierza w Białymstoku. Jakoś dziwnie często mam tam możliwość fotografowania. Prócz chrztu Neli miejsce mają jeszcze cztery pozostałe. W tym jest jedna Pani fotograf i wujkowie z komórkami. Sylwia z Adamem i z Nelą siadają na brzegu drugiej ławki. Mam do nich ciężkie dojście, dlatego zdjęcia wykonują im na początku mszy, aby nie chodzić nie potrzebnie po kościele. Dopiero gdy jest akt polania główki, to podchodzę do ołtarza. W kościele jest chrzcielnica mimo tego ksiądz wraz z posługującym podchodzi do każdego dziecka z paterą. Zaskakuje mnie to i ani trochę nie cieszy. Zdjęcie wykonują z góry, bo inaczej nie mam możliwości. Jest za ciasno. Potem namaszczenie, biała szata i świeca. Po całej uroczystości kilka zdjęć z najbliższą rodziną przy ołtarzu. I na zabawę.

Każda okazja dobra do świętowania

Przyjęcie zorganizowano w restauracji ,,LECH Gościnny Dom” w Białymstoku w sali kominkowej. Ostatnio wykonywałam tam inny reportaż i wiedziałam, że sala ma trudne oświetlenie. Jest ciemna i bez lampy błyskowej ani róż. Podpięłam ją do aparatu wykonałam kilka zdjęć próbnych, by ją dostosować do miejsca, i zaczęłam fotografować. Tak jak wspomniałam wcześniej, rodzina była niesamowita. Bardzo otwarci i mili ludzie. Poganiali mnie trochę, ale cieszę się z tego, bo udało mi się zrobić dobre zdjęcia. Bo czasem jest tak, że wszyscy jedynie siedzą za stołem.

Dzieci bawiły się, biegały, a po popołudniu mieli niespodziankę, ponieważ zapewniona została im zabawa w sali wraz z animatorkami. Sala zabaw dla dzieci w ,,LECH Gościnny Dom” jest fantastyczna. Dzieci szalały na całego. W pewnym momencie, gdy robiłam zdjęcie dla Poli na gumowym bujaku ta upadła na nim do tyłu i uderzyła się w głowę. Od razu zaczęłam rozglądać się za rodzicami, a Pola bez płaczu wstała podeszła do mnie i się przytuliła mocno. Był to szok dla mnie, bo z początku miała do mnie dystans. A tu taka niespodzianka. Uspokoiłam ją i za chwilę odkleiła się ode mnie i poszła animatorka do innych dzieci.
Z pewnością była to dla mnie pierwsza taka sytuacja, bardzo wyjątkowa i mocno na mnie wpłynęła.
Cieszę się, że mogłam poznać tak fantastycznych ludzi, którzy są bardzo otwarci, mili i sympatyczni. Jestem dumna z tego, że mogłam złapać ich historie na zdjęciach.

Może Ci się spodobać

Komentarze

    Zostaw komentarz